Archiwum czerwiec 2004


cze 05 2004 ...i skrzydła rosną...
Komentarze: 0

Nie sugerujcie się tematem notki. Bynajmniej nie rosną. A w każdym razie nie teraz i nie mi.

To raczej plecy bolą jakby lada chwila miało się coś przez nie przebić. Nie należy za dużo siedzieć nad książkami i przed komputerem. Siedzę za dużo.

Wiosną ciągnęło mnie w góry. Nawet tak jakoś wię udało, że kilka piątkowych lub sobotnich poraknów zastało mnie z plecakiem zmierzającą w stronę Dworca Gównego mojego betonowego miasta. Kilka razy w mudurze. Tak się jakoś złożyło, że jestem harcerką. A w niedzielę, wieczorem lub po południu, gniotłam się w autobusach pod niechętnym spojrzeniem ludzi- brudna, zmęczona, obolała i niesamowicie szczęśliwa.

To chyba moja stała cecha, wiąż mnie dokąś ciągnie. Teraz chcę się wyrwać stąd do lasu, nad jezioro, pod namiot. Nawet jeśli ma być ciężko. Wiem, że będę wracała szczęśliwa. Bo wtedy skrzydła rosną.

A tym czasem Kraków- bo tak nazywo się moje miasto z betony- Kraków żyje sobie swoim życiem, moknie w letnim deszczu i przyprawia mnie o cholernie zły humor. Zwłaszcza, że wszyscy jak jeden mąż postanowili w weekend zniknąć gdzieś bądź zaszyć się w domu z kagankiem oświaty. Shit. A jutro mój szczep organizuje dzień dziecka. Nie lubie dzieci. Zgłosiłam się, bo mieli być i przyjaciele. Przyjaciele nie mogą. Jego nie miało być. Ale ja miałam jakąś głupią nadzieję.

Czy ktoś jeszcze pamięta, że ja tez bywam zła?

rosa_na_betonie : :
cze 02 2004 Powiedz mi...
Komentarze: 0

'Powiedz mi z kim się przyjaźnisz, a powiem Ci kim jesteś. Od tej reguły historia zna jeden wyjątek, jest nim Judasz, którego znajomościom nie można mieć nic do zarzucenia.'

Trudno mi nazwać kogoś przyjacielem. Ale czwórka jakimś dziwnym trafem się zebrała. Szkoda, że powoli się wykrusza. Nazwy tymczasowe i wyłącznie na potrzby bloga. Postaci nie są fikcyjne. 

On: wieczysty pesymista, przy tym cholernie altruistyczny i lekko naiwny. Idealista, z żalem patrzy na świat, jakby go oszukał. Bo zapewne oszukał i to nie raz. Ma w zwyczaju zakochiwać się nieszczęśliwie w połowie populacji żeńskiej. Uparcie dostarcza mi książki i zawsze gotowy jest słuchać. Jedna z nielicznych osób, które potrafią mnie przyprawić o wyrzuty sumienia. Na szczęście nie zdaje sobie z tego sprawy.  

Ona Pierwsza: znana od prawieków, w podstawówce mały przywódca, koszmarnie złośliwy. Obie cechy zostały do dziś, choć w nieco łatwiejszej do przyjęcia postaci. Pasjonatka. Wie czego chce, ma cel. Ja nie mam. Mimo różnic poglądów i zainteresowań, wciąż potrafi ze mną rozmawiać.

Ona Druga: kiedyś niesamowicie ambitna dziewczynka z wielkimi planami. Oczytane, pomysłowe pół-diablę. Zuch. Teraz sama o sobie mówi, że ma cholernie pomieszane w głowie. Stacza się konsekwentnie i demonstruje to światu. Bo jej z tym dobrze. Facetów zmienia błyskawicznie. Nienawidzi fałszu i potrafi być szczera do bólu. Za tą szczerość mogę jej dać pełne zaufanie. Tyle, że się o nią boję. Próbuję czasami wskrzesić dawną ambicję, bo wiem, jak wiele mogłaby uczynić...

Ona Trzecia: kiedyś się niecierpiałyśmy. Ja- mały telewizorkowy ludek, ona- mól ksiązkowy. Chyba tylko jej zawdzięczam zainteresowanie fantastyką. Kocha świat, ale chyba jeszcze nie wie, co z tą miłością zrobić. Trochę za łatwo ulega wpływom, choć stara się demonstrować odmienność. Rozumie moje słowa, zanim jeszcze je wypowiem. Ale tracimy tą zdolność i to boli.

A ja? Nie wiem co ze mną. Mnie chyba nie ma.

Mały kretyn.

rosa_na_betonie : :